poniedziałek, 17 grudnia 2012

Ocet jabłkowy

Ocet jabłkowy ze względu na swój charakterystyczny smak wykorzystywany jest przed wszystkim w kulinariach. Oczywiście wytwarzany jest z jabłek. Można go dodawać do wielu potraw, sosów czy sałatek. Ocet ten ma jednak także wiele cennych właściwości zdrowotnych. Ocet jako środek leczniczy był już wykorzystywany w starożytnym Egipcie i Rzymie tak więc ma skuteczne i potwierdzone działanie.

Ocet jabłkowy polecany jest przede wszystkim przez dietetyków, a to dlatego, że wspomaga odchudzanie. Zawarty kwas octowy w tym suplemencie pobudza te geny, które odpowiedzialne są za utlenianie kwasów tłuszczowych w wątrobie. Ma on także wpływ na nasze odżywianie się. Powoduje on długie poczucie sytości po posiłku co jest drugim czynnikiem, który ułatwia odchudzanie. Bardzo korzystnie wpływa na trawienie, dlatego też warto go wykorzystać w schorzeniach układu pokarmowego.

Zawiera wiele składników odżywczych, które są łatwo przyswajalne przez nasz organizm. Zawiera liczne sole mineralne takie jak potas, magnez, sód, żelazo, krzem, miedź, oraz dużo ważnych witamin - C, B1, B2, B6, A i E.

Joga dla oczu

Autorem artykułu jest Ewa Paduch

Joga dla oczu jest odkryciem ostatnich lat w dziedzinie medycyny alternatywnej.O jej skuteczności na pewno decyduje podświadomość i wiara w to,że dzięki odpowiednim ćwiczeniom można osiągnąć zaskakujące efekty.Poniżej szereg podstawowych ćwiczeń jogi,które należy wykonywać w stanie relaksu ok.50-60 minut dziennie. Masaż

Jedno z podstawowych ćwiczeń jogi to masaż twarzy i oczu, który wpływa na krążenie wokół oczu. Przed przystąpieniem do ćwiczeń warto rozpocząć od masażu twarzy, najlepiej rozgrzanymi dłońmi, idealnie by było gdyby trwał ok. 20-30 minut. Warto wówczas skupić się na każdym punkcie twarzy. Punkty, które są najboleśniejsze to te, w których nagromadziło się najwięcej napięć, znajdują się one głównie w okolicach brwi i powiązane są z napięciami związanymi z krótkowzrocznością, problemami z siatkówką, jaskrą lub punkty pod nosem, gdy jedno z oczu jest słabsze od drugiego. Należy sporo czasu poświęcić na miejsca między brwiami, gdzie gromadzi się sporo napięć podczas widzenia. Potem należy przejść do automasażu szyi- najlepiej na leżąco, odpoczywając, głowa odwrócona na bok, zakańczając sesję krążeniami ramion. Po takiej sesji rozluźniającej, można przejść do ćwiczeń oczu.

Poruszanie oczami- na boki, do góry, na dół, następnie krążenie gałkami przy zamkniętych powiekach. Ćwiczenie to poprawia elastyczność oraz wzmacnia mięśnie wokół oczu.

Palming

To kolejne ćwiczenie, które pozwala oczom odpocząć, relaksuje układ nerwowy, usprawnia krążenie w oczach. Odpoczynek podczas snu nie wystarcza, dzięki palmingowi oczy zostają poddane świadomej i aktywnej relaksacji. Należy ćwiczyć w zaciemnionym pokoju, siedząc na podłodze lub leżąc na boku, ponieważ chodzi gównie o wygodę, gdyż podczas ćwiczeń powinniśmy trzymać dłonie na oczach. Całymi dłońmi należy zakryć oczy, nie dotykając powiek i wyobrażać sobie czerń. Zobaczenie czerni jest możliwe tylko wtedy gdy nerw wzroku jest faktycznie zrelaksowany. Nie należy robić niczego na siłę, żeby nie powodować niepotrzebnego napięcia. Główny cel tego ćwiczenia to wizualizacja czerni połączona ze stanem relaksu i spokojnym regularnym oddechem. Jeżeli podczas ćwiczenia oczy zaczną łzawić, to badzo dobry znak, świadczy bowiem o rozluźnieniu(zwykle napięte oczy są suche).

Palming to trudne ćwiczenie, ponieważ w naturalny sposób pojawia się w nas strach, obawa przed utratą czujności. Warto skupić się wtedy na powolnym głębokim oddechu. Palming powinien trwać do 30-45 minut,jeśli jednak jest to niemożliwe krótsze sesje , nawet kilkakrotne w ciągu dnia przynoszą dobre efekty.

Mruganie

Dzięki mruganiu usuwamy napięcie oczu, pomaga ono oczom wypocząć, przy okazji masuje je i myje, niweluje nawyk gapienia się. Mruganie pomaga rozluźnić zmarszczki oraz pozwala spojrzeniu na płynny ruch z jednego obiektu na inny bez zamrażania spojrzenia. Mrugać należy nie za szybko, bez wysiłku, w pełni otwierając oczy. W jasnych pomieszczaniach starajmy się też raczej mrugać a nie mrużyć oczy, ponieważ mrużenie usztywnia mięśnie wokół oczu, ale też skupia światło w oczach w bolesny i szkodliwy sposób.

Widzenie peryferyjne

Większość z nas na co dzień stosuje widzenie centralne co osłabia plamkę, która jest odpowiedzialna za precyzyjne widzenie. Widzenie centralne bardzo napina mięśnie twarzy, głównie na czole i w okolicy szczęki.Aby zablokować widznie centralne i pobudzić widzenie peryferyjne przydatne jest następujące ćwiczenie.Należy przygotować trzy prostokąty z bristolu o wysokości 5 cm, i szerokości 6, 9 i 12 cm, i przyczepić je pomiędzy oczami. Zacznijmy od najmniejszego prostokąta. Następnie patrząc na bristol, przed siebie, należy obracać głową z boku na bok, poruszając w tym samym czasie rękami lub palcami po obu strobnach głowy, blisko uszu. Taki ruch pobudza komórki peryferyjne. Następnie należy zamknąć oczy i wizualizować swoje poruszające się ręce. Należy z czasem wykonywać ćwiczenie z większymi prostokątami, aż najmniejszy wydawać nam się będzie jeszcze mniejszy.

Kołysanie

Jego celem jest zwiększenie poczucia ruchu przy zaangażowaniu się w proces patrzenia. Regularne ćwiczenie długiego kołysania pozwoli zerwać z nawykiem wysilania wzroku, będzie pobudzać widzenie peryferyjne i integrować pole widzenia. Aby wykonać ćwiczenie należy stanąć w rozkroku, palec umieścić 25 cm przed nosem i patrzeć na niego. Palec należy przesuwać w boki i podążać za nim wzrokiem. Głowę należy przesuwać tak, aby palec zawsze był tuż przed oczyma. Można to ćwiczenie połączyć z głębokimi skrętami i skłonami tułowia.

Solaryzacja(nasłonecznienie)

Celem ćwiczenia jest zwiększenie akceptacji światła dziennego, co jeszcze szczególnie ważne dla osób przebywających w zamkniętych pomieszczeniach. Najlepszy zca sna wykonywanie tego ćwiczenia to przed10 rano i po 16. Trzeba zdjęć okulary, szkła i nei wolno wykonywać ćwiczenia przez szybę. Następnie należy zamknąć oczy i skierowac twarz do słońca, poruszając głową z boku na bok, zbliżając podbródek do ramienia, dopóki nie skręcimy go w drugą stronę. Głowa powinna poruszać się nieprzerwanie, bez zatrzymywnia, bardzo wolno i bez specjalnego wysiłku. Należy wykonać przynajmniej 30 skrętów. Gdy oczy przywykną do jasnego śwaitła, pojawi się odprężenie. Warto wykonywać naprzemiennie nasłonecznienie z palmingiem, Jeżeli przez zamknięte powieki podczas solaryzacji widzimy zielony kolor oznacza to,że oczy są napięte. Dobrze jest wykonywać nasłonecznienie ok. 20 min dziennie. W razie obaw czy nie nie przyczyni się to do rozwoju zaćmy, warto porozmawiac z okulistą.

Wydaje się, że poświęcenie na ćwiczenia godziny to za długo. Można chociaż wykonywać wybrane ćwiczenia, a nawet dzięki nim można odczuć zmniejszone napięcie wzroku. Wykonywanie ćwiczeń systematycznie, może przynieść naprawdę wymierne efekty w postaci zmniejszenia zmęczenia wzroku, poprawy widzenia, a nawet do odzyskania całkowitej ostrości wzroku. Warto więc skupić się na sobie i w ramach dbałości o ciało i ducha zacząć dbać również o oczy. Jak zacząć? Od podjęcia decyzji,że chcemy jogę włączyć do codziennego programu dbałości o siebie, a jeżeli będziemy systematyczni na efekty nie będziemy musieli długo czekać.

---
Ewa Paduch
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 7 grudnia 2012

Gotu Kola

Gotu Kola to preparat, który posiada wiele cennych substancji. Właściwości tego leku wspomagają leczenie różnego rodzaju zaburzeń. Preparat posiada witaminy A, C, E i K.
Gotu Kola to preparat stworzony z myślą o naszym mózgu oraz funkcjach umysłowych.

Skutecznie działa na nasz mózg, ponieważ wzmacnia, odżywia i regeneruje komórki mózgowe. Usprawnia współprace prawej i lewej półkuli mózgu. Dzięki temu preparatowi poprawi się nasza pamięć i koncentracja. Umożliwia on także lepsze i szybsze przyswajanie tak potrzebnej nam wiedzy. Jest przeznaczony dla tych osób, które chcą działać efektywniej.  Stymuluje centralny układ nerwowy. Redukuje uczucie zmęczenia, a także pomaga pozbyć się nieprzyjemnego napięcia. Poprawia humor i polepsza ogólne samopoczucie. Pozwala także na głęboki i przyjemny sen.

Gotu Kola wykazuje także inne bardzo cenione działanie. Otóż redukuje on pierwsze oznaki starzenia się organizmu. Poprawia kondycję skóry, a także ma pozytywny wpływ na krążenie. Przyspiesza gojenie się ran i wzmacnia naczynia krwionośne. Warto zatem zakupić ten preparat, ponieważ posiada wiele cennych właściwości.

wtorek, 4 grudnia 2012

Jak udaremnić niszczycielską moc młota kowalskiego, używając pazurka kociego?

Autorem artykułu jest MJGzetka

Na zdrowy rozum – to pytanie głupca. Jednak sama je zadałam - i sama na nie odpowiedzieć muszę. Czy świadczy to o –niezbyt „obiecującym”- stanie mojego umysłu? To już pozostawiam biegłym psychiatrom. Może jednak poniższe wyjaśnienie pozwoli im na obiektywną diagnozę…
Do rzeczy zatem, czyli tematu rozwinięcia...

W maksymalnym uproszczeniu - wątek główny przedstawia się tak oto:
tytułowy podmiot pierwszy - młot kowalski - został w moich prywatnych archiwach odnotowany jako SPRAWCA totalnej DESTRUKCJI lewej dłoni, koci pazurek zaś - jej REKONSTRUKCJI. [Nie chodzi oczywiście o delikatny (choć ostry) pazurek sympatycznego domowego zwierzątka, lecz nieobcy zapewne większości roślinny lek z gigantycznych, południowoamerykańskich drzewiastych pnączy - którego nazwa (z racji pewnych podobieństw wyglądu) z tymże pazurkiem kojarzona jest....
W tym miejscu postaram się w miarę dokładnie przedstawić przebieg zdarzeń, czyli materiał dowodowy na tak kontrowersyjny DYLEMAT TYTUŁOWY

Było to w styczniu roku 2010. Siarczysty mróz, zaspy, okrutne zimno w domu, któremu jakoś zaradzić trzeba. Węgla w zapasach niewiele, uzupełnić drewnem by się przydało… Ale mam tylko trochę grubych pieńków – na dodatek trudnych do porąbania, strasznie twardych. Samą siekierą nie da rady, bo się blokuje w środku pnia. Trzeba jej - „na opamiętanie” - co chwila „przyłożyć” młotem właśnie. Bardzo ciężkim – kowalskim, inny nic by tu nie zdziałał… A takiego jedną ręką utrzymać nie sposób. Ustawiam więc pnie z zablokowaną w nich siekierą na podstawie w postaci większego – szerokiego pnia (w miarę stabilnie), a obiema rękami uderzam z góry młotem. I… w pewnym momencie pień z siekierą nagle bierze „kurs w bok”, spadając z podstawy, a młot ląduje na mojej dłoni, którą – w nagłym, bezwiednym odruchu – usiłowałam zatrzymać spadający pień!

I… ciąg dalszy nietrudno sobie wyobrazić. Potworny ból… wpadam do domu, ściągam rękawice (podwójne - przy prawie 30-stopniowym mrozie konieczne). Na szczęście jeszcze nie przylgnęły do świeżych ran. Posypuję dokładnie sproszkowanym wyciągiem pochodzącym ze wspomnianej wyżej rośliny „domniemane” miejsca największych obrażeń (na mrozie krwawienie nie pojawia się od razu). Po chwili jednak spod proszku wypływają strużki krwi. W zbyt realistyczne opisy wdawać się nie będę, o „skali zniszczeń” świadczył jednak obrzęk i zsinienie całej dłoni, a następnie ręki aż do łokcia. „Epicentrum” to palec wskazujący i środkowy – niemal dokładnie zmiażdżony… [dość (!), obiecałam z „realem” nie przesadzać, a naturalistyczne opisy nikomu na dobre raczej nie wychodzą…]

I… co dalej? Trwanie z dłonią w bezruchu jakieś 2, może 3 godziny i ponawianie dawek sproszkowanego ekstraktu "pazurka" – do całkowitego zatrzymania krwawień. Na dłuższy bezruch, przy natłoku codziennych obowiązków, pozwolić sobie nie mogłam. A że potworny ból, jaki pojawił się tuż po zdarzeniu, nie dokuczał już (ustąpił po pierwszych dawkach zupełnie) – mogłam przejść nad tym do „porządku dziennego”. Oczywiście – z zachowaniem wymaganych środków ostrożności, by nie rozjątrzyć na nowo dopiero co zasklepionych ran. Zupełnie tego uniknąć – przy moim stylu życia – jednak się nie dawało. Stąd też czas kuracji do całkowitego wyleczenia, w tym rekonstrukcji zmiażdżonego środkowego palca, przedłużył się do 3 tygodni. Widoczne jeszcze ślady urazów zabliźniły się całkiem po miesiącu „z hakiem”. 

Jako najtragiczniejsze zapamiętałam pierwsze 3-4 dni, kiedy to każde przypadkowe rozjątrzenie ran skutkowało nie tylko ponownym krwawieniem, ale i oznakami charakterystycznymi dla ostrego zakażenia - z gorączką włącznie, a od tego… do tężca niedaleko [wspomniany na wstępie „sprawca”, czyli kowalski młot, sterylnie czysty wszak być nie mógł]. Ale zażywany dodatkowo wspomniany ekstrakt w kapsułkach udaremnił również rozwój zakażenia.

To kolejny, z życia wzięty dowód, potwierdzający tezy naukowe o szczególnych właściwościach opisywanego wyciągu roślinnego – m.in. odbudowującego DNA komórek, a co za tym idzie – umożliwiającego ich rekonstrukcję. Jestem przekonana, że gdyby nie te cudowne właściwości, czekałoby mnie długotrwałe leczenie szpitalne (ambulatoryjne - w najlepszym wypadku), z wątpliwymi skutkami i raczej nieuniknionymi powikłaniami, biorąc pod uwagę choćby konieczny czas oczekiwania na medyczną pomoc i postępujące w tym czasie groźne następstwa oraz… powszechnie znane przypadki dodatkowych szpitalnych zakażeń w postaci gronkowca czy innego tego typu paskudztwa. A o powrocie do „normalności” (w moim wydaniu - ma się rozumieć) jeszcze tego samego dnia mowy by nie mogło być (!) 

No to mam „zaliczony” drugi odcinek zapoczątkowanego pół roku temu „serialu” - jednemu z największych Cudów Natury poświęconego. O niedotrzymaniu obietnicy przypomniał mi niedawno jeden z nowych użytkowników serwisu Artelis.pl, gdzie właśnie wspomniany odcinek pierwszy zamieściłam – ot tak, na próbę, z ciekawości, czy jako początkujący blogger na jakiekolwiek zainteresowanie liczyć mogę
No i doczekałam się… "AKTU OSKARŻENIA" – w brzmieniu: 

„Jeżeli to prawda, że artykuł ten
nie jest formą sponsorowania jakichś tam mocodawców
- to serdeczne gratulacje i prośba o niezaniechanie tego tematu.
Przypomnę, że ZANIECHANIE to też PRZESTĘPSTWO !”

By zatem uniknąć restrykcji z prawa stanowionego wynikających – muszę co prędzej nadrabiać zaległości, licząc przynajmniej na złagodzenie wyroku… 

A w sprawie domniemanych „mocodawców” – mojemu Oskarżycielowi – zgodnie z prawdą odpisałam: 

„…Co do ewentualnych „mocodawców” – wszystko jest do sprawdzenia: linki partnerskie (w przypadku dostępnej tego typu opcji w serwisie) zawsze mają swój charakterystyczny identyfikator w postaci numerka ID bądź osobistej nazwy (tzw. nick partnerski) użytkownika. Jak widać – w powyższym tekście tego nie ma. A dodatkowo na stronach bezpośrednich dystrybutorów można sprawdzić, czy są udostępnione w ramach ich serwisów programy partnerskie (byłaby stosowna – aktywna zakładka).”
Temat wyczerpany, więc na pointę pora: pokażcie mi bardziej skuteczny i wszechstronny lek (!)… przepraszam – SUPLEMENT DIETY [tylko pod takim warunkiem może być wszak przedmiotem legalnej dystrybucji… mniejsza o klasyfikację – WAŻNE, ŻE JEST!]…
To na dzisiaj wszystko. Historyjek z tym związanych – dokumentujących kolejne naukowe tezy przykładami z mojego życia wziętymi - na długo mi jeszcze wystarczy. I jeszcze niejeden raz będę do nich powracać, licząc na - choćby nikłe – zainteresowanie Czytelników, którym się gorąco polecam na przyszłość.

---

PS: A propos diagnozy psychiatrycznej, do której na wstępie – oczywiście z przymrużeniem oka - nawiązuję.

Dostałam info: „Z okazji dzisiejszego Międzynarodowego Dnia Walki z Depresją oferujemy szerokie omówienie tego tematu, (…) możliwość zakupienia pakietów z rabatem. (...) Oferta wygasa 26.02.2012 w niedzielę!”
Kliknij w tym miejscu po szczegóły.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl